Panther MC Klub motocyklowy

21 MOTOPIKNIK Startujemy za około:
00
00
00
00
Partnerem wydarzenia jest Województwo Lubelskie. Lubelskie Smakuj życie!

O klubie

Początki zawsze bywają trudne. Mała miejscowość istniejąca tylko na dobrych mapach i grupa ludzi wskrzeszająca socjalistyczną spuściznę motocyklową..., która często odmawiała współpracy. Miejscowość położona na środku wschodniej ściany bez żadnych większych miast w pobliżu. Najbliższe miasta są oddalone o ok. 25km. Jedno z większych to Biała Podlaska oddalona o jakieś 50km. Jest wiele osób jeżdżących na swoich obskurnych wsk, wfm, małych mopedach wszelkiej maści. Czasem trafia się jakaś większa maszyna nie przekraczająca 350ccm. Jednak sprzęty te są traktowane nie lepiej od gumofilca. Jednak trafiają się miejsca gdzie podejście jest inne..., takim miejscem jest dom pod lasem gdzie dwóch młodych ludzi montuje "hybrydy motocyklowe".

Lata 80 upadający komunizm, puste pułki w sklepach, paliwo w małych ilościach na kartki (wówczas też uznawane za drogie). Czasy, gdy dostać puszkę farby o nieokreślonej barwie graniczyło z cudem, a większość części zdobywało się do maszyn dając w zamian inne lub po prostu kupowało się za wódkę. Czester oraz jego brat Bogdan budują już w tamtych czasach pierwszego na okolicy choppera, (choć w obecnych czasach pozostawiałby wiele do życzenia) był oznaką nadchodzących przemian. Pojawiali się ludzie poszukujący części budujący własne wynalazki, pojawiali się i znikali, ale była okazją pooglądać inne maszyny pogadać i porównać. W tym środowisku wyrasta Tazi najmłodszy z braci, który zaczyna sprowadzać fachową literaturę, oraz Broda syn miejscowego listonosza, kutry w swoim garażu zawsze ma trochę złomu motocyklowego, na którym można pojeździć i opatentować. Pojawia się większe zainteresowanie techniką minioną, oraz zapał do znalezienia i odbudowania starego motocykla. Poszukując nietypowych często elementów oraz literatury do nich pojawia się okazja do kolejnych znajomości i spotkań, zaczynają się pierwsze wyjazdy na giełdy, gdzie można by coś dostać do starszych egzemplarzy. Brak imprez o brzmieniu innym niż dance czy disco polo, zmuszało nas do organizacji własnych bądź wyjazdów na większe centra cywilizacyjne.

Poznajemy wtedy inne grupy zorganizowane oraz nowe możliwości współpracy wzajemnego odwiedzania się. Były to czasy nie kontrolowanego organizowania tzw. klubów motocyklowych oraz przydzielania sobie barw wedle własnego uznania. Dołącza do nas Skóra. Brodaty wykonuje pierwszy projekt katany wyszywanej ręcznie kordonkiem. Po naradzie w składzie Czester, Tazi, Broda, Skóra projekt przechodzi w czyn i każdy wykonuje we własnym zakresie swoją katanę. Nazwę Pantera i pierwsze logo (czarną różę) wymyśla Tazi, z zastrzeżeniem Skóry, że nazwa klubu musi być polska. W tamtych czasach nasze barwy mogły nosić też kobiety. Z pomocą Megi i Anki z Wohynia organizujemy przez jakiś czas koncerty Rockowe. Dołączają do nas kolejne osoby jeszcze jako przyjaciele klubu Lecho, Gienio, Karol (aktualny mistrz polski w rajdach motocykli zabytkowych), Baśka. Pojawiają się pierwsze trudności z odległością, bo wzrasta ona między nami do ok. 40km. Na tych terenach nigdy nie było za dużo ludzi interesujących się dobrą zabawą i motocyklami. Przeciętnie jak już wspomniałem było trochę, wsk i pochodnych, ale ich właściciele nigdy nie interesowali się światkiem motocyklowym (często nie wiedząc, że taki istnieje). Zdarzało się, że nadgorliwy gospodarz po obejrzeniu amerykańskiego filmu o gangach motocyklowych, na widok dziwniejszych motocykli i długowłosych kierowców ubranych w skóry, dostawał nagłej agresji i ganiał z widłami. Wspólne wyjazdy uczyły pomocy, czasem kawałek druta czy stara świeca w schowku jednego sprzęta ratowało z opałów inny. Ażeby móc posiedzieć na piwie przy ognisku u kumpli często musowo było pokonać wiele kilometrów, a holowanie czy to z powodu awarii czy braku paliwa nie było niczym nowym, pomoc przy awariach i wspólne pokonywanie dróg, które rzadko widziały pojazd mechaniczny poddawało próbie nieraz nerwy, a jednocześnie uczyło wyrozumiałości i chęci niesienia pomocy innym. W tym czasie istnieją już inne zorganizowane grupy na tych terenach. Posiadają większe własne fundusze i lepszy park maszynowy, ale zawsze wywodzą się z tej samej miejscowości.

Pomimo propozycji składanych nam, nie chcemy zrezygnować z naszego nomadzkiego typu istnienia ani naszych kolorowych katan. Pojawia się regionalna telewizja i prasa, która chce współpracować z młodą grupą motocyklową, reportaże, prezentacje zabytkowych maszyn, opowieści o przygodach i wydarzeniach. Niechętni do podziałów wybraliśmy w końcu władze Czester został Prezesem, a Skóra jego zastępcą. W 1998 r. sąsiednia grupa motocyklowa "Wiking" organizuje z pomocą gminy imprezę motocyklową, zakończoną nocną popijawą dla najwytrwalszych uczestników na żwirowni w Międzyrzecu Podl. Impreza była znacznym sukcesem, ponieważ odwiedziło ją ok 70 maszyn. Co prawda odbywały się już zloty w Maryninie organizowane przez grupę "Podlasie". Były to zloty organizowane od 1995 r. Ich klimat jednak przerastał często organizatora. Bawiliśmy się tam wyśmienicie, ale duże straty w maszynach i poważnych urazach w ludziach odstraszały nas od organizacji takiej imprezy. Tam też przechodziliśmy pierwsze szlify z organizacji (od czasu do czasu pomoc w utrzymaniu porządku u rozbawionego towarzystwa). "Dupa" szef imprezy nie zawsze nadążał z upilnowaniem imprezy, a "ludzie z Podlasia" nie zawsze już mogli. Zloty w Maryninie zakończyły się w 2000 r. liczbą sześciu. Podejmujemy próbę zrobienia imprezy motocyklowej-zlotu. Pomysł powstaje na małą integracyjną imprezę dla naszych znajomych i okolicznych grup motocyklowych. Poszukując placu oraz możliwości zrobienia rozrywki impreza urastała rangą. Po półrocznych poszukiwaniach na ślepo po urzędach potrzebnych dokumentów, po mniej lub bardziej udanych tłumaczeniach władzom gminnym oraz ludności o potrzebie zorganizowania takiej imprezy. Problemy były ze znalezieniem wszystkiego scena, kapelki, nagłośnienie, nagrody czy koszulki dla uczestników. Po zgodzie na teren (stadion sportowy w Komarówce Podl.), mieliśmy nie mniej pracy, założenie słupów oświetleniowych, elektryka, czyszczenie zarośniętej mocno bieżni czy łatanie mocno zniszczonych siatek zajęło nam ok. 2 tygodni. W 1999r. rozpoczyna się pierwszy na tych terenach "Moto Piknik". Nazwa została wymyślona jako stała dla tej imprezy. Miała przypominać, że jest to typowa motocyklowa impreza, choć pro-rodzinna. W chwili obecnej z racji nie zastrzeżenia nazwy od 3 lat jest powszechnie używana na wielu imprezach. Wjazdówki oscylowały na poziomie 5 zł!!! W cenie była też żywność i pamiątkowa naszywka. Podczas imprezy przewinęło się ok. 150 maszyn. Obyło się bez poważnych incydentów. Nie obyło się bez błędów, ale trudności przynosiła nam tez spuścizna po Maryninie. Ciężko nam było wytłumaczyć, dla co bardziej krewkich uczestników, dlaczego nie można jeździć na kole przez tłum albo, czemu nie jeździ się zaprzęgiem po polu namiotowym.

Przez pierwsze cztery lata zdarzały się błędy programowe, ale zawsze wychodziliśmy z głową uniesioną po nich, bo zawsze zdołaliśmy utrzymać dobry klimat do końca imprezy. Były to najtrudniejsze lata działalności i nierzadko podczas długich przygotowań czy prób trwania imprezy wysiadały nerwy. W tym też czasie wyklarowało się większość ludzi z klubu. Głębokie podziękowania za te lata należą się Czesterowi, Skórze, Taziemu, Radarkowi, Tygrysowi, Brodzie, Lechowi, Gieniowi, Bogdanowi, Karolowi, Megi, Ance, Baśce. W międzyczasie odeszło też trochę ludzi, którzy nie wytrzymali tempa. Po czwartym Moto Pikniku nastąpiły zmiany. Czester zajmując się życiem rodzinnym odszedł na stanowisko zastępcy, a pół roku później wyjeżdża do Anglii. Jego miejsce zajmuje Skóra jako prezes, a miejsce zastępcy przejmuje Tazi. Są to już czasy przemian polityki klubowej w Polsce. Zdejmowanie barw nielegalnym grupom stało się normą. Przy pomocy ludzi z Pantery z Lublina poznaliśmy Free Group "Dragon Heds" - obecnie lubelski "Road Runners" MC. Podczas przyjacielskich spotkań zostało nam przedstawione zasady funkcjonowania klubów. Oni, jako legalna grupa pomagali nam w uzyskaniu legalnych barw. Posiadaliśmy już wtedy siedzibę w byłym urzędzie gminy w Przegalinach Małych. Przyjeżdżali do nas już ludzie z Lublina, Janowa Podl., Parczewa, Drelowa, Międzyrzeca Podl., Wohynia, oraz Warszawy. Poszukując nowych możliwości przenosimy imprezę do Drelowa w 2003, a następnie do Międzyrzeca Podl. w 2004. W tym też roku powstaje grupa Panther w Wielkiej Brytanii z mieszkającymi tam na stałe członkami. Projektantami naszych nowych barw są: Boruta i Radarek. Obecnie jesteśmy pełnoprawną grupą motocyklową, mającą na celu kultywowanie tego ciekawego hobby. Aktualnie nasz zlot zwany "motopiknikiem" już zorganizowany po raz CZTERNASTY, powrócił na stadion sportowy do Komarówki Podl. i jest największą imprezą na tych terenach. Utrzymujemy przyjazne stosunki z klubami i wolnymi grupami w Polsce i poza granicami. Pomimo tego, że nadal czujemy się Polakami przyjęliśmy nazwę w języku zrozumiałym nie tylko w Polsce, bo często korzystamy z wyjazdów i chcemy być dobrze zrozumiani przez inne narodowości i jest nią "PANTHER". W chwili obecnej prawie cały park maszynowy stanowią duże maszyny współczesne.

Tazi

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej.